Może na początek opowiesz nam nieco o sobie? Gdzie się urodziłaś, wychowałaś, gdzie chodziłaś do szkoły?
Urodziłam się w Stanach Zjednoczonych, w stanie Pensylwania, w bardzo małym miasteczku o nazwie South Connellsville. Około dwunastu lat spędziłam w różnych miejscach na obszarze Hrabstwa Fayette, do którego należała również ta właśnie miejscowość. Gdy miałam osiem lat, moi rodzice przeprowadzili się do Kalifornii w obszar zatoki San Francisco, gdzie mieszkałam przez sześć lat. Wtedy też moi rodzice rozwiedli się i matka zabrała nas z powrotem do Hrabstwa Fayette, gdzie mieszkałam aż do momentu rozpoczęcia studiów na uniwersytecie. Jeśli miałabym określić precyzyjnie, gdzie chodziłam do szkoły, to byłaby to bardzo długa lista ze względu na częste przeprowadzki. Zanim poszłam do szkoły wyższej, uczęszczałam w sumie do jedenastu szkół. Najdłuższy okres, jaki spędziłam w jednej szkole, to trzy lata w Szkole Podstawowej Dunbar w małym miasteczku o tej samej nazwie, znajdującym się w stanie Pensylwania. W czwartej klasie zmieniłam szkołę dwa razy w ciągu jednego roku, z czego jedna szkoła znajdowała się na półwyspie San Francisco od strony zatoki, a druga od strony Oceanu Spokojnego. Potem, w 1968 roku zaczęłam naukę w ósmej klasie w Burlingame Intermediate School, następnie poszłam do Burlingame High School w Kalifornii. Później były South Laurel Intermediate w miasteczku Uniontown w Pensylwanii, gdzie uczęszczałam przez dwa tygodnie, zanim udało nam się znaleźć dom, a dalej Benjamin Franklin Junior High School, gdzie zostałam do końca dziewiątej klasy.
Kim chciałaś być, kiedy miałaś dwanaście, osiemnaście i trzydzieści lat?
Kiedy miałam dwanaście lat, chciałam być pisarką. Rok wcześniej tato namówił mnie, abym spróbowała, i pokochałam to. W wieku osiemnastu lat studiowałam na uniwersytecie poradnictwo psychologiczne z zamiarem pracy z nastolatkami. W owym czasie przez długi okres nie byłam w stanie pisać moich własnych tekstów literackich, więc siłą rzeczy psychologia okazała się moim drugim wyborem. Swoją drogą − tak długo trwająca blokada nie jest niczym normalnym. Moja niemoc twórcza zakończyła się latem, zaraz przed rozpoczęciem trzeciego roku studiów, i znowu zaczęłam pisać. Gdy miałam trzydzieści lat, przyjęłam posadę sekretarki, aby zarobić na utrzymanie, ale dalej pisałam. Tak naprawdę to było to, co pragnęłam robić. Wiedziałam, że moje szanse zarabiania w ten sposób są bardzo nikłe, ale pisałam wówczas, gdy mogłam sobie na to pozwolić.
Czy było coś, do czego byłaś zdecydowanie przekonana w wieku osiemnastu lat, a w co obecnie wątpisz?
Byłam pewna tego, że nigdy nie wyjdę za mąż. Dziś nie byłabym mężatką, gdybym nie poznała pewnego wyjątkowego, inteligentnego, zabawnego mężczyzny, który pragnie mieć u swojego boku silną kobietę. Kobietę, która również jest inteligentna, nie chce mieć dzieci, spędza mnóstwo czasu w ciasnym pokoju przy klawiaturze, nie znosi imprez i ma naprawdę paskudny charakter. Wiadomo już, dlaczego nigdy nie byłam uznawana za pożądaną partię!
Jakie były trzy ważne wydarzenia – w twoim życiu prywatnym czy zawodowym – o których możesz powiedzieć, że miały na ciebie wielki wypływ i zadecydowały o twojej drodze zawodowej?
Moja matka wpadła w alkoholizm, co w efekcie doprowadziło do rozwodu rodziców. Mama wyprowadziła się razem z nami, oddzielając mnie i moje siostry od naszego ojca. Jej uzależnienie było też przyczyną naszego ubóstwa, gdy byłam nastolatką, oraz jej psychicznego i emocjonalnego znęcania się nade mną i moimi siostrami.
Mój ojciec namawiał mnie, abym napisała książkę. Podsunął mi pomysł, o którym wiedział, że mógłby mi się spodobać, ponieważ czytywaliśmy podobne książki i doskonale znał mój gust literacki. Pozwolił mi też korzystać ze swojej maszyny do pisania. Był to dla mnie zaszczyt, ponieważ dotąd nam, dzieciom, nie wolno było jej dotykać. Wiedziałam, że moje literackie próby były dla taty czymś naprawdę ważnym. I kiedy zaczęłam pisać, zakochałam się w tym bez reszty. Pisanie stało się centralną częścią mojego świata i było nią nawet w tym okresie, kiedy nie potrafiłam napisać nic naprawdę mojego.
Moja nauczycielka języka angielskiego pożyczyła mi swój egzemplarz Drużyny Pierścienia autorstwa J.R.R. Tolkiena. Natychmiast zapałałam miłością do fantasy i pochłaniałam wszystko, co tylko mogłam znaleźć, jednocześnie analizując moją pisarską twórczość pod kątem tego, co sama chciałabym przeczytać.
Biorąc pod uwagę niezliczone możliwości, jakie otwierają przed tobą współczesne media elektroniczne – blogi, gazety internetowe, telewizja, radio itp. – czy nie masz poczucia, że książki stają się czymś przestarzałym?
Książki stają się przestarzałe? Czy to z tego powodu na łamach magazynów ilustrowanych i gazet czytelnicy debatują gorączkowo na temat Zmierzchu, Igrzysk śmierci czy innych najnowszych thrillerów? Czy z tego powodu pierwszym prezentem dla narodzonego dziecka od członków rodziny i przyjaciół jest komplet ich ulubionych książek z dzieciństwa, kupionych, by podzielić się z maluchem wrażeniami z ich lektury? Mam przyjaciół, których małe dzieci posiadają osobiste listy
tytułów na Library Thing1. Czy Mem Fox i J.K. Rowling są ikonami współczesnej kultury, dlatego że książki stają się przestarzałe?
Filmy są ograniczone. Lubię wiedzieć, co dzieje się w głowie postaci, a filmy czy seriale telewizyjne nie mogą mi tego pokazać. Nigdy nie przepadałam za Sherlockiem Holmesem w wykonaniu Jeremy’ego Bretta, ponieważ nie widziałam go takim, jakim był w książkach, opisywanym przez pryzmat przyjacielskiego spojrzenia Watsona. Oglądany martwy Holmes Bretta jest dosłowny i niesympatyczny. Poza tym ani film, ani serial telewizyjny nie jest w stanie wiernie przekazać wszystkich elementów książki – spójrz choćby na Drużynę Pierścienia. Peter Jackson zrobił, co tylko mógł, aby uchwycić ducha powieści, i udało mu się to, ale i tak musiał wyciąć znaczną jej część, aby stworzyć film spełniający potrzeby rynku.
Książki elektroniczne przekazują tekst, ale nie są w stanie zastąpić dużych książek z obrazkami, wielkich albumów fotograficznych, atlasów czy albumów z reprodukcjami dzieł sztuki. Bardzo często wykorzystuję albumy fotograficzne w moich badaniach i mam kolekcję ulubionych − starych oraz nowych − książek dla dzieci. Ich po prostu nie da się skopiować na elektroniczny czytnik, chociaż posiadam taki i jest bardzo przydatny, gdy wybieram się gdzieś i muszę zabrać ze sobą dużo książek.
Książki dostarczają również wrażeń zmysłowych. To nie tylko słowa. Niekiedy to również ilustracje, ale też okładka, waga tomu, faktura stron, zapach papieru i dźwięk, który wydają przewracane kartki. Stare książki pachną inaczej i są inne w dotyku niż te nowe. Obecnie czytam Vixen, książkę o zjawisku flappers z lat 20. Ostatnia książka o flapperkach, jaką czytałam, była wydrukowana właśnie w latach 20. Papier miał szorstką powierzchnię i zapach kurzu, okładka była kiepskiej jakości i rozpadała się na łączeniu stron, krój czcionki był mniejszy, nieco plamisty i o innym rozstawie znaków. Nigdy bym nie pomyślała, że może to robić jakąkolwiek różnicę, ale podobnie jak sposób, w jaki sama treść tych książek jest różna, choć ani gorsza, ani lepsza − po prostu inna, tak samo te wrażenia zmysłowe stale przypominają mi o dzielących je różnicach.
Są też ludzie, którym problem sprawia czytanie dokumentów elektronicznych: osoby ze skłonnościami do epilepsji czy poważnymi wadami wzroku. Ja sama dostaję migreny i męczą mi się oczy od ciągłego czytania i pisania. Nie mogłam nawet korzystać z czytnika, dopóki na rynku nie pojawił się kolorowy Nook, ponieważ migotanie ekranu Kindle’a i czarno-białego Nooka powodowało u mnie bóle głowy.
Mówisz, że książki stają się przestarzałe? Nigdy! Co się stanie, gdy nagle wysiądzie prąd?
Gdybyś mogła swoją pracą zmienić jedną rzecz na świecie – co by to było?
Sprawiłabym, aby wszystkie kobiety i wszystkie młode dziewczęta poczuły się silne, niezależne i pewne siebie, tak by potrafiły stawić czoła wyzwaniom i walczyć ze złem, które staje na ich drodze. Uważam, że gdyby nasze dziewczyny i kobiety były wychowywane w świadomości takich samych praw i na wzór silnych osobowości, jak nasi chłopcy i mężczyźni, to mielibyśmy dziś znacznie mniejszą skalę przestępstw przemocy wobec kobiet i dzieci, handlu ludźmi, zastraszania i znęcania się, a także biedy. Kobiety byłyby w stanie walczyć zarówno dla siebie samych, jak i dla siebie nawzajem.
Czy są osoby, które wyjątkowo cenisz, i za co?
Są w Stanach Zjednoczonych dwie panie senator, które wytrwale walczą o sprawy, w które również ja wierzę – doświadczają one wiele przemocy, spotykają się z lekceważeniem i groźbami, ale stawiają temu czoła z niebywałą odwagą i humorem. Są to Barbara Boxer i Kristin Gellibrand. Ale wspomnieć trzeba też o wszystkich tych osobach, które czynnie działają w programach, takich jak Women for Afghan Women, Free the Slaves, Doctors and Nurses Without Frontiers, Amnesty International czy Ox Fam. Ich wolontariusze niosą ludziom pomoc, jeżdżąc w miejsca, gdzie często narażają swoje zdrowie i życie. Podziwiam również moją młodszą siostrę Kimberly, która jest jedną z takich osób w swoim rodzinnym stanie − Południowej Dakocie: jest sanitariuszką, pielęgniarką, a dodatkowo działa w grupach poszukiwawczo-ratowniczych. Ocaliła setki ludzkich istnień. To na jej wzór stworzyłam moją pierwszą dziewczęcą bohaterkę – i choć Kimberly o tym wie, nie do końca w to wierzy.
Wielu ludzi stawia sobie w życiu bardzo ambitne cele. Jakie są twoje?
Nadal pisać coraz lepsze książki, zbudować schronisko dla kotów, które bez przerwy ratujemy z opresji, a któregoś dnia ustanowić stypendium dla ludzi, którzy pragną tworzyć literaturę fantasy i science fiction. Być może również odwiedzić Petrę, Maltę, Hiszpanię i feudalne zamki Japonii, a także wrócić do krainy Oz i Nowej Zelandii, aby zwiedzić je przyzwoicie i na przełaj, zanim stanę się zbyt rozklekotana, bym mogła samodzielnie chodzić.
Jakiej rady udzieliłabyś początkującym pisarzom?
Bądźcie zdeterminowani. Piszcie. Na samym początku wszyscy uważamy, że to, co wychodzi spod naszego pióra, jest okropne, i że nasze teksty za bardzo przypominają coś, co już ktoś kiedyś napisał. To zupełnie normalne. Im więcej zrobicie, tym lepsi będziecie i tym więcej uda wam się napisać. Dlatego też piszcie coraz więcej i stawajcie się coraz lepsi, a wtedy piszcie jeszcze więcej… Jest to zasada, która dotyczy wszystkich rodzajów sztuki, nie tylko literatury. Nikt nie jest w stanie zagrać
koncertu, gdy po raz pierwszy zasiada przy fortepianie. Najpierw konieczna jest nauka gamy i prostych melodyjek, dużo ćwiczeń i rodzice powtarzający do znudzenia: „płacę ciężkie pieniądze za twoje lekcje, więc ćwicz i nie marudź”. Z czasem stajecie się coraz lepsi i gracie prawdziwe utwory, i ćwiczycie dalej, aż w końcu siadacie przy fortepianie i dajecie prawdziwy, bezbłędny koncert. Z pisaniem jest tak samo. Musicie robić to bez przerwy. Musicie uwierzyć, że istota wewnątrz was, która budzi tę chęć do pisania, wie, że jesteście w tym dobrzy – i robić, co wam każe. Przekonajcie się, ile razy musicie coś przepisać, zanim zdecydujecie się to opublikować, a następnie zacznijcie coś zupełnie nowego. I cały czas piszcie.
Odwiedźcie moją stronę internetową: www.tamorapierce.com w poszukiwaniu innych pisarskich porad. Zamieszczam tam wiele wskazówek i własnych doświadczeń, ponieważ nie jestem w stanie odpowiedzieć na każdego e-maila, jakiego otrzymuję, a bardzo pragnę, aby ludzie mogli skorzystać z tego, czego się nauczyłam. Gdy sama zaczynałam, nie miałam kontaktu z żadnym pisarzem, dlatego też staram się pomagać ludziom zadającym pytania. Przez wiele lat walczyłam z różnymi problemami pisarskimi, z którymi zawodowy pisarz byłby mi w stanie pomóc w kilka minut.
Źródło: www.tamorapierce.com