Krzysztof T. Dąbrowski - pisarz, laureat licznych nagród, ceniony nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Publikowany m.in. w USA, Rosji, Niemczech i Czechach. Na nasz rynek wchodzi właśnie najnowszy zbiór jego opowiadań Anima Vilis.
Katarzyna Suś: Twoje teksty publikowano w Niemczech, Anglii, Słowacji, Brazylii, zaistniałeś także na tak szerokich rynkach, jak Rosja czy USA. Jak czujesz się ze świadomością, że jesteś znany nie tylko w Polsce, ale i na świecie?
Krzysztof T. Dąbrowski: Nieustannie trapią mnie lęki, że pojadę gdzieś w tropiki na wakacje i miast wylegiwać się na plaży, będę musiał od rana do wieczora składać autografy. Gdy oglądam wywiady telewizyjne ze światowymi artystami, czekam, aż któryś z nich stwierdzi nagle, że moje opowiadania były dla niego inspiracją. W ogóle z tą rozpoznawalnością to ciężka sprawa ostatnio mam wrażenie, że kot sąsiadki jakoś dziwnie mi się przygląda... A tak poważnie, chciałbym istnieć na zagranicznych rynkach wydawniczych i opublikować coś więcej niż tylko opowiadania w magazynach. Na pewno będę próbował dążyć w tym kierunku.
K.S.: Twoja twórczość to głównie horrory i opowiadania grozy. Dlaczego wybrałeś właśnie ten rodzaj literatury?
K.T.D.: Kiedy byłem mały, musiałem dzielić pokój z młodszym rodzeństwem, a zawsze chciałem mieć go tylko dla siebie - taka odrobina luksusu. I w tych marzeniach wszelkiej maści przerażające historie, zwłaszcza te, które przerażały moje rodzeństwo, bardzo mi pomagały. Później zaczęły się randki, a, jak wiadomo, zlęknione niewiasty chętnie szukają bezpieczeństwa i otuchy w ramionach mężczyzny. Tak naprawdę dużo się w dzieciństwie naczytałem Mastertonów, Kingów i innych - i tak jakoś mi zostało.
K.S.: W swoich tekstach w zabawny sposób nawiązujesz do klasycznych już bohaterów, skąd takie inspiracje?
K.T.D.: Zawsze, gdy wkraczam na grząski teren nazywany oklepanym tematem, już na dzień dobry zastanawiam się, co by przemajstrować, żeby jednak było nietypowo. Takie hobby. A biorąc pod uwagę, że w dzieciństwie zdrowo przedawkowałem Monty Pythona, co niechybnie musiało się odbić na mojej psychice, to jakoś tak to wszystko samo wychodzi, spontanicznie. Wydaje mi się, że w pisaniu najważniejsza jest dobra zabawa - jak piszący się dobrze bawi, to bardzo często potem widać to w tekście i czytelnik też to czuje. Myślę, że taka zasada dotyczy każdej twórczości i każdego twórcy.
K.S.: Czy w swoich opowiadaniach nawiązujesz do motywów rodzimej mitologii?
K.T.D.: Ruszyłem w tym kierunku właśnie przy Anima Vilis, najwięcej dziwnych istot rodem ze słowiańskich wierzeń pojawia się w opowiadaniu Biwak i noweli Przeznaczenie znajdzie drogę. Ale nie będę zdradzał zbyt wielu szczegółów - każdy musi odnaleźć te motywy sam. Nie powiem, korci mnie, by prędzej czy później „pomastertonować” sobie trochę i napisać coś w klimatach Manitou czy Wyklętego, ale tak na słowiańską modłę. Jednak ten pomysł ustawiam na końcu kolejki, zaraz za horrorem o aniołach, powieścią o zombie w konwencji na wesoło i drugą - już bardziej na poważnie.
K.S.: Zaciekawiłeś mnie tym horrorem o aniołach. Na jakiej mitologii go oparłeś?
K.T.D.: Nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów. Z całą pewnością jednak nie będą to typowe anioły. Co prawda już Orbitowski udowodnił w opowieści Tracę ciepło, że anioły nie muszą być przyjemniaczkami w bieli otoczonymi aureolą, ale mam nadzieję, że i mnie uda się dorzucić swoje trzy grosze w tym temacie. Na pewno będzie to spojrzenie na anioły mocno przefiltrowane przez sito ezoteryki i New Age.
K.S.: Jakbyś miał wskazać ulubiony wytwór mitologii słowiańskiej, to wskazałbyś...?
K.T.D.: Zdecydowanie rusałeczki ;)
K.S.: Wkrótce premiera Twojego najnowszego zbioru opowiadań Anima Vilis. Zdradź, proszę, jakiego rodzaju teksty będziemy mogli tam przeczytać?
K.T.D.: O ile w debiutanckich Naśmiercinach rozstrzał gatunkowy był solidny, bo horror stał obok SF, groteska obok fantasy, a trafiło się i małe obyczajowe co nieco, o tyle Anima Vilis to już głównie klimaty horrorowe, choć wydaje mi się, że potraktowane dość nietypowo. Trafi się tu i kilka istot rodem ze słowiańskiej demonologii, i wiedźmy, i zombie, a nawet kosmici. Jednym słowem - będzie jazda bez trzymanki, ostro po bandzie - i nie obejdzie się bez ofiar.
K.S.: Które z opowiadań zbioru lubisz najbardziej?
K.T.D.: Ciężkie pytanie. Ja się teraz czuję trochę jak kobieta w ciąży, przynajmniej tak podejrzewam. A rozwiązanie już niedługo. Na chwilę obecną naprawdę ciężko mi to oceniać. Gdybyś zapytała o Naśmierciny, które ujrzały światło dzienne i do których nabrałem już dystansu, byłoby mi łatwiej. Teraz mogę tylko powiedzieć, że najbardziej zadowolony jestem z trzech nowel, które zresztą, ze względu na ich złożoność, traktuję trochę jak jedną historię. Lubię tak motać i plątać ze sobą różne wątki - to naprawdę kapitalna zabawa.
K.S.: Skąd najczęściej czerpiesz pomysły do swoich opowiadań?
K.T.D.: Od czasu do czasu biorę łopatę i idę na pobliski cmentarz. No i zdarza się, że coś ciekawego przy okazji wykopię... A tak na poważnie - pomysły przychodzą same, i to w takich ilościach, że sam sobie muszę robić ostrą selekcję. A co mnie inspiruje? Wbrew pozorom nie lektura samych horrorów, a bardziej nietypowa mieszanka artykułów naukowych i klimatów krążących wokół ezoteryki czy teorii spiskowych. No i oczywiście jest jeszcze wanna. Nieraz zdarzało mi się wyskakiwałem z niej mokry i gnałem do komputera, by zanotować jak najwięcej z pomysłów, które mnie w niej dopadły. Cóż, ludzie ze zbyt wybujałą wyobraźnią często chodzą niedomyci...
K.S.: Z tego, co mówisz, można by wywnioskować, że Twoje teksty piszą się same.
K.T.D.: To jest tak, że jak człowiek jest zrelaksowany i wypoczęty, to ten silniczek w głowie pracuje na przyspieszonych obrotach. Wtedy rzeczywiście siadam i piszę, piszę, piszę... Jednak ostatnio z tym relaksem i wolnym czasem jest u mnie kiepsko, więc i pisanie jest bardziej z doskoku. Jeśli do tego dodać dość intensywnie pracującą wyobraźnię, to kończy się to tym, że folder ze spontanicznie notowanymi pomysłami w moim komputerze puchnie od ich nadmiaru. Dlatego też w najbliższym czasie planuję zrobić sobie dwa miesiące wolnego od pracy i skupić się tylko i wyłącznie na pisaniu pierwszej powieści.
K.S.: A zdradzisz nam swoje dalsze plany wydawnicze?
K.T.D.: Do końca czerwca mam urwanie głowy z kursem scenariuszowym. Gdy już będę ją miał z powrotem na swoim miejscu, w lipcu ruszam z pisaniem wspomnianego apokaliptycznego horroru o aniołach.
K.S.: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów literackich.
- Rozmowę przeprowadziła Katarzyna Suś