Poniższy wywiad został przeprowadzony podczas wizyty Gregory’ego Maguire'a w Madison, w stanie Wisconsin jesienią 2001 roku. Opublikowano go w numerze 3/2001 „Friends of the CCBC Newsletter”. CBCC to Cooperative Children's Book Center w School of Education na uniwersytecie Wisconsin-Madison.
Wywiad z Gregorym Maguire'em
Rozmawia Geri Ceci Cupery
Geri Ceci Cupery: Jest pan bardzo wszechstronnym pisarzem. Pisze pan książki dla ludzi młodych i w średnim wieku, książeczki z obrazkami dla dzieci oraz fantastykę dla dorosłych. Czy tworzenie dla tak różnych czytelników niesie ze sobą jakieś szczególne wyzwania? Czy któraś z tych grup jest pana ulubioną?
Gregory Maguire: Zwykle porównuję proces pisania do prób odebrania sygnału radiowego za pomocą słabego odbiornika. Najczęściej sygnał jest niewyraźny, a czasami zupełnie zanika − wówczas pisanie przypomina nadawanie sensu ledwie czytelnemu przekazowi i wypełnianie luk. Czasami sygnał jest mocny i wyraźny – można to też nazwać inspiracją − wówczas słowa przychodzą szybko i są tak jasne, jakbyś pisał pod dyktando. Łatwiej jest pisać pod dyktando, niż rozwikływać związki między schematycznymi i niejasnymi pomysłami. To wzniosłe i ekscytujące i szczerze mówiąc, znacznie prostsze. Jednakże nie można polegać wyłącznie na inspiracji. Choć nie sądzę, że pisanie książek dla dorosłych jest łatwiejsze niż pisanie książek dla dzieci, uważam za trudne pisanie opowiadań, poezji i tekstów do książeczek z obrazkami. Wymagają one skracania, odsiewania, zmagania się ze słowami, a ja lubię rozbudowywać narrację. Dlatego uważam się przede wszystkim za powieściopisarza. To sprawia mi największą radość.
GCC: Powiedział pan kiedyś, że nie zdawał sobie sprawy, że jego pierwsza książka, której bohaterem jest dwunastolatek, to tak naprawdę książka dla młodych ludzi, póki nie wrócił pan do niej rok później i nie przeczytał jej ponownie. Czy teraz, jako dojrzały pisarz, tworzy pan zawsze dla konkretnego czytelnika?
GM: Obecnie mam większe pojęcie o tym, dla jakiej grupy wiekowej piszę. Jeśli czuję, że popadam w zbędny sentymentalizm, do czego mam tendencje, piszę tak, by zadowolić trzy osoby, których nazwiska, wypisane na kartce, powiesiłem sobie na monitorze mojego komputera: świętego Judę, E.M. Forstera i moją mamę. Świętego Judę, ponieważ jest patronem straconych spraw, a powstająca książka często taką się właśnie wydaje, Forstera, ponieważ prezentowane przez niego połączenie dowcipu i trzeźwości moralnej jest dla mnie inspiracją i niedoścignionym celem, a moją mamę, ponieważ, no wiadomo...
GCC: Czy budowane postacie albo fabuła kiedykolwiek zaprowadziły pana w niespodziewanym kierunku, na przykład zmieniły zamierzony typ odbiorcy książki?
GM: Nie wydaje mi się. Kiedy pisałem Wicked, historię Złej Czarownicy z Zachodu z Czarnoksiężnika z Krainy Oz, od początku wiedziałem, że książka musi poruszać dwa tematy, którymi dzieci nie są zainteresowane: seks i politykę. Ponieważ sam pomysł książki − literackiej eksploracji natury zła − pojawił się przed określeniem jej tematu (Zła Czarownica z Zachodu w Krainie Oz: historia życia), wiedziałem, że będzie uwikłana w rozważania natury filozoficznej. Wątpię, czy można dojść do ostatecznych wniosków co do natury zła, a powieść w zasadzie jest odbiciem tego wstępnego założenia.
GCC: Pańska czwarta książka − The Dream Stealer została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków, z których jeden stwierdził, że odnalazł pan swój głos. Kilkanaście lat później sam pan powiedział, że nadal jest z niej dumny. Niestety wyszła ona już ze sprzedaży. Czy wobec ostatniego sukcesu jest szansa na jej ponowne wydanie?
GM: Tak, The Dream Stealer zostanie wznowiona za rok czy dwa przez Clarion Books. Spoglądając na tę książkę osiemnaście lat po jej napisaniu, uświadamiam sobie, że to moja pierwsza próba ponownego opowiedzenia historii, która jest już znana. Reinterpretacje, które przeprowadziłem, idą śladem takich ludzi jak John Gardner, T.H. White, Marin Zimmer Bradley, Jean Rhys...
GCC: Które ze swoich pozostałych książek chciałby pan znów zobaczyć na półkach księgarni?
GM: Bardzo lubię I Feel Like the Morning Star, powieść science fiction, w zamyśle mającą otwierać trylogię. Napisałem drugą część, ale nie została opublikowana, w związku z czym trzeciej już nie napisałem. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby pewnego dnia wszystkie trzy trafiły do druku.
GCC: Książka Seven Spiders Spinning otworzyła cykl zabawnych powieści dla dzieci, układających się w Kroniki Hamlet − niewielkiego miasteczka w stanie Vermont. Cykl nadal dobrze się sprzedaje, a jesteśmy już przy czwartym tomie Four Stupid Cupids. Planuje pan kolejne części?
GM: Tytuły tych książek to odliczanie wstecz, mamy więc Seven Spiders Spinning, Six Hounted Hairdos, Five Alien Elves, Four Stupid Cupids i najnowszą, która pojawi się na wiosnę, Three Rotten Eggs. W najbliższym czasie mam nadzieję zacząć pracę nad A Couple of April Fools. Nie wymyśliłem jeszcze tytułu ostatniej części. Jestem otwarty na propozycje.
GCC: Podbił pan serca dorosłych czytelników niezwykle udaną powieścią Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu. Po niej wydał pan Confessions of an Ugly Stepsister, nową wersję baśni o Kopciuszku. Pańska najnowsza książka, Lost, ma się ukazać w październiku. Co może nam pan o niej powiedzieć? Czy i ona ukaże jakąś znaną historię w zupełnie nowym świetle, czy może odchodzi pan od tego schematu?
GM: Lost nie jest wariacją na temat znanej opowieści, choć pozostaje związana z Opowieścią wigilijną Charlesa Dickensa. Zakłada, że na początku XIX wieku w północnym Londynie mieszkał dżentelmen prześladowany przez nieznaną siłę. Ten dżentelmen opowiedział o swoim losie młodemu i podatnemu na wpływy Charlesowi Dickensowi, który jako dwunastolatek spędził sześć miesięcy w północnym Londynie. Potomkinią owego dżentelmena jest Winifred Rudge. Lost to opowieść o tym, co przydarzyło się Winnie, kiedy zamieszkała w północnym Londynie, w domu, który niegdyś należał do jej prapradziadka.
GCC: Z pańskich dwóch powieści dla dorosłych Wicked doczekała się adaptacji na miniserial i musical na Broadwayu, a Stepsister − na film telewizyjny produkcji ABC/Disney. Podobała się panu filmowa wersja Stepsister?
GM: Confessions of an Ugly Stepsister pojawi się na ekranie jesienią, nie wiem jeszcze dokładnie kiedy. Widziałem ukończony film i jestem pod wrażeniem. Reżyser Gavin Millar jest znany z majstersztyku Dreamchild, opowiadającym o dorosłej Alice Liddell, która odwiedza w Oxfordzie miejsca z czasów swego dzieciństwa, kiedy to Lewis Carroll wymyślił Alicję w Krainie Czarów. Reżyser nakręcił Confessions w konwencji Vermeera, Hala i podobnych malarzy. Stockard Channing gra macochę (mniej złą niż w książce), a Azura Skye i Emma Poole wspaniale odtwarzają role nieszczęśliwych (choć wcale nie brzydkich) przyrodnich sióstr niezrównanej Clary van den Meer.
GCC: Czy chciałby pan, żeby podobnych adaptacji doczekały się pańskie książki dla dzieci?
GM: Od dawna mam nadzieję, że The Dream Stealer zainteresuje Disneya albo Dreamworks, ale jak na razie nic się nie skrystalizowało. Miałem kilka ofert odnośnie do Kronik Hamlet, ale jeszcze żadnej nie zaakceptowałem.
GCC: Powiedział pan kiedyś, że jako dziecko zakochał się pan w fantasy. Wiele pańskich powieści należy do tego gatunku, pisze pan również recenzje takiej literatury. Czy czytał pan ostatnio coś ciekawego? Nawet niekoniecznie tego gatunku.
GM: Czytam wiele książek należących do różnych gatunków literackich, jednakże najlepiej pamiętam powieści. Obecnie czytam The Assault Harry'ego Mulischa i bardzo sobie cenię tę książkę. Czytam ją coraz wolniej, żeby starczyła na dłużej. Ostatnio w korekcie przeczytałem też Senseless Stony Fitch i Just Like Beauty Lisy Lerner, które mają być opublikowane w tym roku i na początku następnego. Wśród książek, które przeczytałem w ciągu ostatnich pięciu lat i które zamierzam przeczytać ponownie, są Morality Play Barry'ego Unswortha, Human Voice Penelope Fitzgerald i wszystkie książki z serii Mennym Sylvii Waugh. Niewiele z tego to prawdziwe fantasy. Ponieważ moje dzieci są małe, ponownie odkrywam wdzięk literatury dziecięcej − i tej opowiadanej, jak Złotowłosa, i tej, która pojawia się w druku, jak Ten Small Taled Celii Barker Lottridge.
GCC: Od czasu pańskiego szkicu, który pojawił się w Something About The Author Autobiography Series, zapełnił pan „dziurę wielkości dziecka” w swoim życiu – i to dwukrotnie! Czy zostanie ojcem zmieniło pańską perspektywę jako pisarza? Czy zobaczymy więcej książeczek z obrazkami pańskiego autorstwa?
GM: Uważam, że pomysł na książeczkę z obrazkami musi się pojawić w jednej chwili – tak jak pomysł na wiersz, przynajmniej ja je tak piszę. Książeczki z obrazkami niosą ze sobą tak wielkie ryzyko – obraz i słowo, ruch i bezruch muszą być wyważone precyzyjnie jak wahadła Caldera – że nie starczy mi talentu, by jakąś wymyślać stopniowo. Musi mi się objawić cała, już wyważona i gotowa, albo będę się z nią grzebał przez dziesięć lat, a ona nadal pozostanie bezkształtna i bezużyteczna. Czy inspiracja przychodzi nad ranem, kiedy szykuje się butelki do karmienia? Cóż, jak do tej pory, raczej nie. Ale kiedy idę w nocy do lodówki...
Źródło: www.gregorymaguire.com